Refleksje zebrane po Uroczystości wręczenia Sztandaru:
Jako hufcowa odpowiedzialna byłam za to, aby drużyny wiedziały co i jak mają robić, gdzie i kiedy mają być. Dla mnie cała nerwówka zaczęła się już od wczesnych godzin rannych, kiedy nie byłam pewna czy zdążą dojechać moje drużyny z Lipnicy Wielkiej oraz Sromowców Wyżnych. Podczas mszy byłam spokojna, ale cały stres zaczął się na apelu bo bałam się, że zapomnę zasalutować, przewrócę się podczas całowania sztandaru lub przegapię jakiś ważny moment uroczystości. Co prawda nauczyłam się na pamięć całego planu apelu, ale wcale mnie to nie uspokoiło. Na szczęście wszystko minęło podczas układania napisu ZHR. Pozdrawiam wszystkie hufcowe. phm. Julia Górecka, Małopolski Hufiec Harcerek „Buki”
Moją zmorą ostatnich dni przed wręczeniem sztandaru były zaproszenia. Tym bardziej, że dochodziły do mnie różne sygnały, że gdzieś po prostu jeszcze nie doszły. Dlatego też na Wawelu ciągle nękało mnie pytanie (które sama sobie zadawałam) Czy jest Naczelniczka?… Czy jest Naczelniczka? No bo jak nie będzie Naczelniczki, no to kto nam da Sztandar? Ale udało się… była, a zaproszenie doszło na czas. A co czuje na świeżo? Może to zabrzmi dziwnie, ale chyba jakiś smutek… Czuje, że to czym żyłam przez ostatnie trzy miesiące trwało tylko kilka godzin, że to już koniec Akcji Sztandarowej. Chociaż z drugiej strony wiem, że tak naprawdę to się dopiero zaczyna. Zaczyna się jakiś nowy okres w historii naszej chorągwi. pwd. Agnieszka Folta, Sekretarz Akcji Sztandarowej Myślę, że wiele druhen napisze, że były podczas ceremonii wzruszone. Ja czułam się szczególnie wzruszona, gdyż była to „moja pierwsza realizacja”. Niedługo skończę studia, zostanę architektem i pewnie coś jeszcze w życiu zaprojektuję, lecz nie wiem, czy to, co zaprojektuję będzie tyle znaczyło, ile znaczy ten sztandar. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam jak to, co miałam tylko w głowie i na rysunkach stało się obiektem namacalnym – na dodatek symbolicznym. Bardzo chciałabym żeby zawsze pozostał takim, jak go zobaczyłam wczoraj na Wawelu, gdy przyklękały przed nim hufcowe, a na twarzy druhen z pocztu sztandarowego malowała się radość, przejęcie, duma i wysiłek – uskrzydlającym i dodającym sił znakiem dziewczyn dobrych, mądrych i dzielnych. wędrowniczka Ania Skrzyńska, „Skrzynka”, projektantka sztandaru Duma i wzruszenie – to było dominujące uczucia na wczorajszej uroczystości. Byłam dumna ogólnie i w szczegółach. Ogólnie – że to „moje dziewczyny” (wybaczcie to trochę zaborcze określenie, ale dla mnie wciąż i ciągle jesteście moimi dziewczynami) potrafiły przygotować i przeprowadzić taką uroczystość. A w szczegółach? – gdy rano jadąc na Wawel widziałam zmierzające tam harcerki i ich rodziców – gdy okazało się, że nawet nasi wspaniali paparazzi nie byli w stanie zaburzyć porządku i zdyscyplinowania przemieszczających się hufców – gdy Gosia Bieroń manewrowała sztandarem, jakby to robiła co dzień – wreszcie, gdy zaproszeni goście (w tym duża ilość naszych dawnych instruktorek) dziękując za zaproszenie mówili, że to wspaniała uroczystość… Bałam się? chyba o wszystko… że Kardynałowi nagle coś wypadnie, że będzie padał deszcz, że nie poznam jakiejś ważnej osoby, którą miałam za zadanie się zająć, że… możecie tu dodać także wszystkie swoje obawy. Ale wiedziałam, że jest Sylwia i wtedy bałam się mniej. A od doradcy Pana Marszałka wiem, ze Marszałkowi czyli Panu Januszowi Sepiołowi bardzo się u nas podobało. hm. Ula Kret Największą plamą było jak podniosłam sztandar przed ucałowaniem go przez Kardynała – ale skąd miałam wiedzieć, że On to zrobi? W ogóle byłam wciąż zestresowana, bo w planach nie było żadnego przemieszczenia się w trakcie mszy i byłam dość zajęta wymyślaniem jak wrócić na miejsce. Bardzo podobał mi się pomysł na skład pocztu flagowego. Uwielbiam uroczyście maszerować Drogą Królewską. Pogoda bardzo dobrze odzwierciedlała nasze nastroje. Orkiestry wszelkiego rodzaju zawsze powodują delikatne rozbawienie, ale z drugiej strony o ileż pełniejszy był przegląd hufców i prezentacja sztandaru przy podkładzie muzycznym. Mogłabym co roku dostawać sztandar. O, wiem co jeszcze – nigdy nie przypuszczałam, że aż tyle osób zna mnie z imienia. Budujące. phm. Kasia Bieroń, poczet sztandarowy Byłam odpowiedzialna za zdobycie zdjęć na wystawę XIII-lecia Chorągwi Małopolskiej oraz znalezienie żerdek i elementów pionierki i przetransportowanie ich do oo. dominikanów. Najciekawszym zadaniem okazało się jednak załatwienie zgody i ustalenie szczegółów związanych z wystawą i kapitularzem na koncert z oo. Dominikanami. Poza ojcem przeorem i furtianem, których można zastać praktycznie zawsze pozostali mieszkańcy klasztoru prowadzą bardzo intensywne życie i zastanie ich w godzinach 23-24 w celi graniczy z cudem. Mimo to są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni do wszelkich interesantów. Zdziwiło mnie nieco małe zainteresowanie drużyn dostarczeniem zdjęć na wystawę, myślałam, że większość będzie chciała się zaprezentować w takiej formie. Jednakże moim zdaniem wystawa jest wartościowa i pomyślana sensownie, mimo niewielkiej ilości materiałów, którą dysponowałyśmy i późnym ich napływaniem. Zupełnie odrębnym rozdziałem jest mój udział w poczcie sztandarowym Małopolskiej Chorągwi Harcerek, w którym znalazłam się jako opiekunka i była drużynowa drużyny sztandarowej. Od strony technicznej cały czas miałam poczucie, że za mało ćwiczymy, a jak już odbywały się próby to mało było w nich praktyki, a dużo opowiadania. Tymczasem wiele rzeczy wychodzi na jaw dopiero wtedy jak się spróbuje coś zrobić. Ćwiczyłyśmy same, a z wszelkimi niejasnościami wynikłymi podczas prób zgłaszałyśmy się do przeróżnych osób. Właściwy sposób robienia zwrotu w tył w poczcie uzyskałam dopiero od piątej osoby o to pytanej – a takich pytań miałyśmy dziesiątki. Bardzo nam zależało, aby stanąć na wysokości zadania i godnie reprezentować naszą chorągiew. Z drugiej strony zaś zastanawiałam się gdzie leży granica pomiędzy tym jak to będzie wyglądać, a co to dla nas oznacza. Jak bardzo powinnyśmy się skupić na równych długościach spódnic, na idealnym przebiegu apelu, wzorowej musztrze, na motywowaniu (czy nawet zmuszaniu) do uczestnictwa w apelu wędrowniczek, harcerek i zuchów, a jak bardzo na przygotowaniu do właściwego przeżycia tego niezwykłego wydarzenia. Więc choć stresowałam się tylko troszkę mniej niż przed ogłoszeniem wyników matury wiedziałam, że nie jest najważniejsze czy będzie równo itp., ale to czy będziemy świadome sensu całej uroczystości i wszelkich jej elementów. Kilka dni przed 4 maja doznałam niejakiego olśnienia: 1400 harcerek, spośród których ja jedna będę nieść NASZ sztandar (tudzież nas dwie) – cóż to za niesamowity przywilej i jaka odpowiedzialność. Możliwość zobaczenia sztandaru – czegoś o czym marzyłyśmy, na co pracowałyśmy cały rok z drużyną i hufcem, i jakby efektu naszej pracy była niepowtarzalna. Sama msza, apel i przemarsz zrobiły na mnie ogromne wrażenie – nie przypuszczałam, że będzie to aż tak piękne. Móc patrzeć na tę uroczystość dosłownie z perspektywy sztandaru pozwoliło mi przeżyć ten dzień jako jeden z najważniejszych w moim życiu. Bardzo się cieszę, że mogłam w taki sposób uczestniczyć w uroczystości wręczenia sztandaru, że jestem hufcową drużyny sztandarowej i harcerką Małopolskiej Chorągwi Harcerek – jakże dumnie to brzmi. Owszem sztandar jest zobowiązaniem, ale tak radosnym zobowiązaniem, że wprost nie mogę się doczekać by go wypełniać. Nie mogę sobie wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie była harcerką i instruktorką ZHR. Jest jeszcze jeden wymiar zdobywania sztandaru dla mnie jako instruktorki – otóż przygotowania do jego wręczenia wymagały od nas instruktorek współpracy ze sobą nawzajem. Możliwość uczestnictwa w tych przygotowaniach pozwoliła mi poznać i wiele się nauczyć od tych kilkunastu (a może nawet kilkudziesięciu) niepowtarzalnych osób, co bardzo mnie motywuje do dalszych działań i czyni moje życie jeszcze bardziej pięknym. phm. Kasia Bieroń, poczet sztandarowy
Jestem wzruszona słowami o tym, że Wiara Nadzieja i Miłość to gwiazdy jaśniejące na niebie naszego życia duchowego. Bałam się, że nie uda mi się klęknąć ładnie przy całowaniu sztandaru – no i niestety zachwiałam się i nie wyszło to zbyt zgrabnie. W ogóle uroczystość była wspaniała i bardzo podniosła. Bardzo podobał mi się gest i inicjatywa chłopców z kwiatami! phm. Ewcia Trybała, Hufcowa Hufca Zuchowego Kraków – Śródmieście
Sztandar. Rok ciężkiej pracy. Czuję ogromną satysfakcję i na szczęście uczucie, że warto było się starać i pracować na to. Obawiałam się wszystkiego… i uważam, że mamy w Niebie wielu opiekunów, że cała ta akcja wyszła prawie perfekcyjnie! Chciałam tylko wspomnieć o tych osobach – instruktorkach albo jeszcze nie, które włożyły wiele swojego czasu w całą akcję sztandarową, a nie zostały nigdzie wyczytane w podziękowaniach (nawet nie wiem czy udałoby się stworzyć w ogóle taką listę). Myślę, że podziękowania należą się wszystkim! A w szczególności tym osobom, które potrafiły powiedzieć: „służba” i o każdej porze, w ostatniej nawet chwili – pomóc… A tak w ogóle… to nie wyobrażam sobie aby mogło być lepiej! phm. Magda Serwin, Referentka ds. harcerek Małopolskiej Chorągwi Harcerek
Serduszka i główki mamy tak napompowane radością, inicjatywą i wiarą, że chyba starczy nie tylko na całe wakacje ale i na przyszły rok harcerski! Ale chyba też o to chodziło! Teraz gdy spotykam którąś instruktorkę to wokół niej, jak mi się zdaje, unosi się mgiełka radości, dumy i jedności! To niesamowite! Tak naprawdę to obawiałam się tylko jednego, że będzie zbyt poważnie… ale nie było! Było bardzo uroczyście, wzruszająco ale radośnie! Mnie nadal coś ściska serduszko jak o tym wszystkim myślę, a uśmiech nie znika mi z twarzy! Aha! I dostałam już kilka zamówień na torty urodzinowe i weselne(?) – czyżbym dzięki Akcji Sztandarowej odkopała jakiś talent? P.S. Ponieważ stałam troszkę z boku i sprzedawałam nasze cegiełki to mogę Wam opisać reakcje turystów i zwiedzających gdy odpowiadałam na pytanie : „przepraszam, co tu się dzieje?” (na czas apelu samozwańczo mianowałam się Stanowiskiem Informacyjnym Uroczystości Nadania Sztandaru Małopolskiej Chorągwi Harcerek). Obcy ludzie z różnych miast serdecznie Nam gratulowali i cieszyli się razem z nami! Gratulacje od nich przekazuję Wam wszystkim! phm. Ewa Burdek, odpowiedzialna za dystrybucję cegiełek na rzecz Akcji Sztandarowej Małopolskiej Chorągwi Harcerek; autorka przepięknego i przepysznego trzypiętrowego tortu orzechowego, którym uświetnione było ognisko instruktorek.
SZTANDAR!! Uroczystości zaczęły się już w sobotę. Jeszcze ostatnie spotkanie z hufcowymi… a tu tysiące pytań! Ale po tysiącu pytań- tysiąc odpowiedzi i już wszystko jasne. I Jeszcze długa noc. Budzę się, bo to może już, żeby nie zaspać, a tu dopiero po piątej. Więc jeszcze chwile można spać. I znowu pobudka, ale jeszcze nie, dopiero przed szóstą. I nareszcie już odpowiednia pora, ale budzik jeszcze nie zdążył zadzwonić, a ja już na nogach. I następne tony obaw! A co jeśli przyjdzie mało dziewczyn z hufca??! A co jeśli dzieci nie wystoją??! Będą się kręcić i gadać, a koło nas w Katedrze vipy?! Ale nie! Spisały się na medal! I nie tylko one! Cała uroczystość była prześliczna. Wzruszyłam się prawie do łez jak zobaczyłam nasz piękny sztandar. Tak, tak już go mamy! Jest nasz! phm. Kasia Głowacka, hufcowa Hufca Zuchowego Kraków-Podgórze Rano, kiedy jechaliśmy z Wojtkiem, moim mężem, na Wawel byłam zdenerwowana i to o wiele bardziej niż w dniu własnego ślubu. Kiedy dotarłam pod Katedrę nie było już czasu na nerwy. Były druhny, którym trzeba było przypomnieć szczegóły apelu, dowódcy pocztów sztandarowych, odprawa służb porządkowych. Przybyła Druhna Naczelniczka, Ksiądz Kardynał; jeszcze chwila na ostatnie ustalenia z Księdzem Infułatem Bielańskim i już wprowadzałam poczty sztandarowe do Katedry. Zaczęła się msza, ale też chwile wytężonej uwagi. Czy nikt nie potrzebuje pomocy? Czy Asia i Sylwia nie maja jakichś uwag lub poleceń? Po mszy fotografowie zburzyli nasz plan sprawnego przemieszczania się na plac apelowy i zażyczyli sobie wspólnego zdjęcia. Na szczęście udało się opanować zamieszanie dzięki wielkiemu spokojowi i opanowaniu instruktorek i instruktorów. Dziękuję Radkowi Kurkowi za kilkakrotnie zgłaszana chęć pomocy. Wszyscy są już na swoich miejscach i zaczynamy apel. Marta Serwin prowadzi go bardzo sprawnie i pewnie, a ja słyszę czasem za plecami szepty na przykład: „a kiedy wciągniecie flagę”?. I nagle jestem już na ostatniej stronie moich notatek dotyczących apelu. Orkiestra wychodzi, bo w Bochni czeka ją następny występ, a my formujemy szyk do przemarszu na rynek. Okazuje się, że zapełniamy cały plac pod kościołem św. Idziego podczas przekazania tam Tryptyku Harcerskiego. Tuż przed Rynkiem udaje mi się dogonić Martę, Asię i Sylwię, prowadzące kolumnę. Widzę zdumienie, radość i ogromną dumę w oczach Druhny Komendantki, kiedy mówię, że nasza kolumna zajmuje całą ulicę Grodzką. Potem ustawiamy się do zdjęcia: 48 harcerek do uzupełnienia literki Z, 24 harcerki do literki H itd., a ku zdumieniu wielu napis i zdjęcie z drabiny wozu strażackiego wychodzi. Potem jest już ogólna radość. Wracając z rynku, na Grodzkiej spotykam Asię Ligęzę, idziemy razem przez Kanoniczą, mijamy Druha Przewodniczącego ZHR. Asia stwierdza, że tez denerwowała się bardziej niż na własnym ślubie. Jeszcze czeka ją wywiad w telewizji, a potem ognisko instruktorek. Cały czas czujemy tę wielka radość i satysfakcje: MAMY NASZ WŁASNY SZTANDAR! Na koniec chciałabym podziękować mojej służbie porządkowej: phm. Ani Trybale, phm. Magdzie Serwin, phm. Magdzie Kuciel, phm. Izie Kasprolewicz oraz phm. Kasi Janus. Dziękuję też phm. Marcie Serwin za współpracę przy kolejnym zadaniu, ale tym razem jakże ważnym. Dziękuję Sylwii za to, że nieustannie wierzyła, że ja potrafię zrobić to, o co mnie poprosiła. Serdecznie gratuluję Asi siły, wiary, sztandaru i takiej chorągwi – Małopolskiej Chorągwi Harcerek ZHR. hm. Agnieszka Szymańska, Mistrzyni Ceremonii Uroczystości Wręczenia Sztandaru Kiedy podejmowałam się kierowania przygotowaniami do uroczystości wręczenia sztandaru Małopolskiej Chorągwi Harcerek, byłam w niezwykle niezręcznej sytuacji. Byłam w zasadzie przeciwniczką posiadania sztandaru. Sztandar po prostu nie wydawał mi się odpowiednim narzędziem wychowawczym dla dziewcząt. Następna fala załamania przyszła po przeczytaniu „Instrukcji w sprawie zasad przyznawania i przechowywania sztandarów oraz wzorów sztandarów” – w niej jest dokładnie określone jak ma wyglądać sztandar. Nie zostawia ona miejsca na żaden indywidualizm. Dlatego postanowiłyśmy powalczyć o to, aby to był NASZ SZTANDAR. Napisałyśmy prośbę do Druhny Naczelniczki o to, aby zatwierdziła cały szereg odstępstw regulaminowych w naszym sztandarze. Małopolska Chorągiew Harcerek jest szczególnie związana ze znakiem żółtej lilii. Funkcjonuje on w świadomości naszych harcerek niemal od początków jej istnienia jako symbol chorągwi, utożsamiany z wartościami ideowymi małopolskiego harcerstwa żeńskiego. Z symbolem tym wiąże się także nasza obrzędowość, na przykład przy uroczystości mianowania harcmistrzyń, nowo mianowana instruktorka otrzymuje kwiat żółtej lilii. Również oznaką przynależności do Kręgu HR naszej chorągwi jest metalowy znaczek z wizerunkiem lilii noszony na krajce instruktorskiej. Symbol ten jest zatem dla nas szczególnie cenny i dlatego chciałyśmy umieścić go na naszym sztandarze. Pragnieniem naszych instruktorek było także umieszczenie na sztandarze chorągwi hasła: „Wiara, Nadzieja, Miłość”, które najlepiej oddaje program ideowy chorągwi. Prosiłyśmy o szczególnie wnikliwe rozpatrzenie naszej prośby, ze względu na to, że jest to pierwszy sztandar chorągwi harcerek. Nasz projekt zyskał poparcie Druhny Naczelniczki, to było pierwsze małe zwycięstwo. Te kilka miesięcy wspólnej pracy Komitetu Organizacyjnego, które obfitowały w spotkania, wspólne radości, troski, czasem nieporozumienia; pokazały mi, że magia, siła i moc sztandaru jest wielka. Sztandar, to nie kawałek materiału z wyhaftowanym znakiem i napisem. Sztandar jest utkany z naszej przyjaźni i wzajemnego braterstwa, a haftowany naszymi marzeniami, oczekiwaniami, pragnieniami. Dlatego może spełniać swoje podstawowe zadanie – skupiać pod sobą dziewczynki, dziewczyny oraz kobiety mądre i dzielne, które pomimo tego, że są różne, potrafią w sprawach zasadniczych stanowić jedność. I tak to z przeciwniczki stałam się gorącą entuzjastką sztandaru. Najbardziej wzruszająca była dla mnie chwila, kiedy nasz poczet sztandarowy dzień przed uroczystością miał w tajemnym miejscu próbę z naszym sztandarem. Dziewczyny, które z czcią gładzą płótno sztandaru, chyba będę już zawsze miała przed oczami. Dla tej jednej chwili warto było poświęcić kawałeczek swojego życia. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że uroczystość była taka NASZA. Dziękuję za cierpliwość do mnie przez te kilka miesięcy, za tysiące spotkań, za wysłuchiwanie moich obaw, telefony o każdej porze dnia i nocy. DZIĘKUJĘ. hm. Sylwia Adamek-Świerczyńska, Przewodnicząca Komitetu Organizacyjnego Uroczystości Wręczenia Sztandaru |